Jak zachowujesz się gdy jest Ci ciężko ? Jak reagujesz na konfrontację z problemem? Co robisz gdy czujesz, że za chwilę będzie źle z tobą samym?
Ja chę uciec! Każdy nerw w moim ciele, każda komórka che uciec daleko. Schować się przed światem, uciec od problemów, uczuć. Chcę zamknąć się w pokoju nakryć głowę kołdrą i liczyć do 10,oddychając przy tym miarowo. Zawsze przy 6 zaczynam dławić się własnymi emocjami. Coś pęka rozlewając się, przecinając ciszę.
-Spokojnie ! - opanowuję sama siebie próbując przywołać się do porzadku. -To tylko chwila, momęt który uleci tak szybko jak przyszedł.
Jest lepiej, znów liczę do 10, łzy napływają do oczu przy numerze 8. przy 10 mam mokre policzki.
Cisza. A co jesli w tym momęcie nie ma sensu ? Zaczynam tłumaczyć sobie, że co by się nie działo i tak dam radę.
Liczenie pomaga, liczę tak z 5, 6 razy. Na sam koniec ocieram łzy, unnikam lustra.
Potrzebuję kontaktu z wodą. Chce czuć jak zmywa ze mnie stres, ból i niepochamowaną rządze ucieczki.
Uspokajam się. Wracam do łóżka. Gaszę światło.
Kiedyś bałam się bardzo ciemności, teraz też się boję ale już nie tak panicznie. Przy łóżku mimo wszytsko mam lampkli owinięte wokół kaloryfera by wrazie paniki zapalić światło. Zwykle po 10 minutach panikuję. Zapalam światełka. Próbuję zająć umysł byle czym.Przypominam sobie cytaty i obrazy. Nie może być to jednak związane bezpośrednio ze mną. Oddalam uczucia. Jestem czujna mój wzrok i słuch jest wyczulony.
Spokój. Czuję spokój.
Owijam się kocem, najciaśniej jak umiem. Czuję bicie serca. Bije czyli żyję. Nie zabiło mnie to.
chowam emocje do sibie. Otwieram mój notes z cytatami. Przypominam sobie dlaczego jeszcze jestem.